piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział I "Powrót do przeszłości."

         Za każdym razem, kiedy słyszałam jego głos, dreszcze przechodziły przez całe moje ciało i czułam ciepło, które rozgrzewało mnie od środka. Wiele związków, po krótkim czasie, wypalało się, jednak z nami była zupełnie inaczej. Z każdym dniem odkrywałam Jaidon'a na nowo, kochałam go coraz mocniej, starałam się być dla niego idealną dziewczyną, na której zawsze mógł polegać. Chciałam, żeby na jego twarzy zawsze gościł szczery uśmiech, żebym nigdy go nie zawiodła.
-Witaj książę.- Posłałam mu ciepły uśmiech.
-Zapraszam królewnę na królewskie śniadanie.- Ukłonił się teatralnie.
-Daj mi chwilkę, zaraz przyjdę.
          Otworzyłam drzwi do łazienki i zostawiłam mojego chłopaka w przedpokoju. Pomieszczenie do, którego weszłam było naprawdę duże, ale nie posiadało żadnych okien. Czułabym się z nimi niekomfortowo, mimo że dookoła naszego domu znajdował się ogromny ogród, a wysoki na dwa metry płot oddzielał naszą posiadłość od świata zewnętrznego.
          Błękit ścian i białe meble miały na mnie kojący wpływ. Zdjęłam kapcie i stanęłam bosymi stopami na niebieskim, grubym dywanie, który leżał na jasnych kafelkach. Był bardzo miękki i sprawiał, że pomieszczenie stało się przytulne.
           Podeszłam do umywalki i odkręciłam kran, z którego wyleciał strumień ciepłej wody, którą nabrałam w dłonie i przemyłam nią twarz. Sięgnęłam po ręcznik i dokładnie ją wytarłam. Nałożyłam pastę na szczoteczkę, umyłam zęby i wypukałam usta. Ukucnęłam i otworzyłam szafkę, serce przestało na chwilę bić w mojej piersi. Poczułam kropelki potu, które pojawiły się na moim czole. Cała zesztywniałam i momentalnie zrobiło mi się zimno. Na półce na wprost leżał mój stary pamiętnik. To było niemożliwe, razem z Jai'em schowaliśmy go w piwnicy, żebym nigdy nie musiała wracać do bolesnych wspomnień. Odrętwiałą ręką sięgnęłam po zeszyt, ale strona, na której był otwarty sprawiła, że do oczu zaczęły cisnąć mi się łzy.

" 11 lipca 2011 rok. 

Znowu. Znowu to zrobiłam. Wzięłam. Znowu wzięłam, ale dla kogo mam przestać? Nikt mnie nie chce, nikt mnie nie potrzebuje. Czasami chcę wziąć za dużą dawkę, ale jestem tchórzem i nie robię tego. Kręci mi się w głowie, wszystko się rozpływa. On też. Niby siedzi koło mnie, ale jakby był, gdzieś daleko, nieosiągalny. Czasami wydaje mi się, że on jest ze mną tylko dlatego, żeby mieć na kolejne działki. Gdyby mnie kochał, nie siedziałabym teraz tutaj. Z jednej strony go nienawidzę, ale z drugiej wciąż go kocham. Nie wiem co ma zrobić. Oprócz niego, nie mam już nikogo. Chociaż jego tak naprawdę też nie ma.

Jestem sama.

Sama."


       Przeciągnęłam mocno nosem i otarłam łzy z policzków. Pamiętam dobrze dzień, w którym to napisałam, mimo że nie byłam do końca "trzeźwa". Nie chciałam do tego wracać, ale obrazy zaczęły się pojawiać w mojej głowie, jakby wcześniej blokowała je jakaś niewidzialna blokada, którą zniszczył pamiętnik.
        Usłyszałam pukanie do drzwi i zamknęłam z impetem zeszyt.
-Demi, wszystko w porządku?- spytał zdenerwowany Jai.
       Wstałam powoli, czułam się jakby spadł na mnie ogromny ciężar, ciężar wspomnień. Otworzyłam drzwi i spojrzałam smutno na Jaidon'a. Chłopak od razu złapał mnie w ramiona i ścisnął mocno.
-Co się stało?- spytał przestraszony.
        Odsunęłam się na chwilę od niego i wyciągnęłam rękę w pamiętnikiem przed siebie. Chłopak spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Dlaczego to przyniosłaś? Obiecałaś, że...-Przyłożyłam mu palec do ust.
-Nie przyniosłam tego- wyszeptałam.
-Demi...
-Jai, nie wiem skąd to się wzięło, znalazłam to w szafce.
-Nie ruszałem...
-Wiem Jai.- Wyprzedziłam go z odpowiedzią.
-Nie ważne skąd to się wzięło, zaraz odniosę to na miejsce, a ty idź zjeść śniadanie.
       Wziął pamiętnik z mojej dłoni i pocałował mnie w czoło. Jeszcze chwilę patrzyłam aż Jaidon zniknął w drzwiach pod schodami i poszłam do kuchni.
        Na wyspie leżał talerz z naleśnikami polanymi malinowym sosem. Najpierw jednak sięgnęłam po kubek i nalałam sobie wody z dzbanka. Zawsze jak płakałam, nie potrafiłam od razu później przełknąć ani kęsa, zanim się niczego nie napiłam.
       Wzięłam kilka głębokich oddechów i usiadłam na wysokim krześle. Od samego patrzenia ślinka napłynęła mi do ust. Ukroiłam kawałek i zjadłam ze smakiem. To wspaniałe uczucia móc delektować się posiłkiem, kiedyś był to dla mnie koszmar. Jednak wszystko się zmieniło, a ja wolałam nową Demi.
        Kiedy odstawiałam talerz do zlewu, w kuchni zjawił się Jai.
-To naprawdę dziwne- powiedział.
-Dlaczego?- spytałam z zaciekawieniem, chociaż później zrozumiałam, że to najgłupsze pytanie w naszej sytuacji, które mogłam zadać.
-Wszystko wygląda jak nienaruszone, nie mam pojęcia jak twój pamiętnik mógł znaleźć w łazience.
-Może nie wszystkie schowaliśmy?
-Nawet jakby, chociaż jestem pewny, że schowaliśmy, to co robiłby w łazience? Gdybyś znalazła go w swoim pokoju, za łóżkiem, byłoby to dziwne, ale do wytłumaczenia.
-Co zrobimy?
-Zadzwońmy na policję.
-I co oni zrobią? Będą szukać jakiegoś człowieka, który przełożył mój zeszyt?- spytałam sarkastycznie.
-Boję się o ciebie Demi. Zobacz jak zareagowałaś dzisiaj, nie chcę, żeby to się powtórzyło.
-Nie powtórzy, na pewno jest na to jakieś logiczne wytłumaczenie.
-Mam nadzieję.
          Złapał mnie w pasie i pocałował delikatnie w usta. Udawałam spokojną, chociaż tak naprawdę zaczynałam myśleć, że zwariowałam i sama przyniosłam ten pamiętnik.

***

Znacie zasady:) 
10 komentarzy = nowy rozdział 

Chciałam podziękować dziewczynom, które prosiły o ten rozdział, to mnie naprawdę motywuje.

Zobaczcie jakie moje skarby są wspaniałe:





MACIE JAKIEŚ PYTANIA? 
ŚMIAŁO PISZCIE DO MNIE NA TWITTER'A:

A moje opowiadanie znajdziecie również na moim wattpadzie:


ZAPRASZAM NA MOJE DRUGIE #FF O JANOSKIANS 


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Prolog "Miłość to lina ratunkowa."

     Nareszcie potrafiłam żyć. Pozbyłam się wszystkich rzeczy, które stawały na mojej drodze do szczęścia. Anoreksja połączona z bulimią sprawiła, że rodzinne spotkania przerodziły się w koszmar chowania jedzenia pod stołem. Nie mogłam przełknąć nawet najmniejszego kęsa.
     Narkotyki zniszczyły moje relacje z innymi. Moim celem było tylko zdobycie kolejnej dawki. Moja lista problemów miała wiele pozycji, ale uwolniłam się od nich. Wreszcie sama kontrolowałam swoje życie. Decydowałam o każdym kroku, nic nie stawało już na mojej drodze do marzeń.
     Powodem mojej zmiany był mój anioł stróż, który wcale nie miał skrzydeł. Każdego dnia powtarzał mi, że jestem silna, że mam dla kogo walczyć. Sława mnie zniszczyła, on mnie naprawił. Stał się moim powodem uśmiechu, ale najważniejsze, co dla mnie zrobił to, to że mówił, że muszę w sobie znaleźć źródło siły, bo jego kiedyś zabraknie, a on nie pozwoli, żebym była od kogoś zależna.
    Moim aniołem został Jai, jemu zawdzięczam wszystko.
    Obudziłam się i przeciągnęłam. Spojrzałam na miejsce obok mnie, ale było puste. Jaidon musiał wstać wcześniej. Słyszałam świergot ptaków za oknem, wprawiał mnie w wesoły nastrój. Promienie słońca sięgały aż do śnieżnobiałej pościeli. Uśmiechnęłam się sama do siebie, wyobrażając Jai'a szykującego dla nas śniadanie. Pewnie wlewał właśnie na rozgrzaną patelnię ciasto do naleśników, a w oddzielnym garnuszku podgrzewał maliny.
    Usiadłam i zsunęłam z siebie kołdrę. Rozejrzałam się po pokoju. Dookoła leżały rozrzucone ubrania, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Czułam jego obecność, nawet jak nie był przy mnie.
    To Jai wybierał czerwony kolor ścian i łóżko z czarną zdobioną ramą z tyłu. Nic poza tymi meblami nie znajdowało się w naszej sypialni.
     Wsunęłam stopy do kapci i wyszłam z pokoju. Zeszłam schodami na dół, żeby znaleźć mojego chłopaka. Zajrzałam do kuchni i jak podejrzewałam, przygotowywał śniadanie, jednak nie zamierzałam ujawniać tego,że wstałam.
    Podeszłam na palcach do łazienki, ale poczułam dłonie na moich oczach.
-Dzień dobry księżniczko- mruknął mi do ucha Jai.


***



Więc oto prolog. Jeśli macie jakieś pytania zapraszam na twitter. 
Wasza @skipakamyboy 


Jeśli ktoś chce być informowanym, zapraszam do zakładki "Informowani."
Kolejny rozdział ukaże się, jeśli pod postem będzie 10 komentarzy. :) 
Dla was to chwila, a mnie naprawdę motywuje.