piątek, 7 lutego 2014

Rozdział III "Miłość jest jak chwytliwa melodia, której nie potrafisz pozbyć się z głowy."

     Stałam jak sparaliżowania, wpatrując się w czerwony napis na ekranie. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Po kilku sekundach przetarłam oczy w nadziei, że to zdanie zniknie, ale nic się nie zmieniło. Słowa wryły się w moją czaszkę i odbijały się o nią bolącym echem. Przeczesałam nerwowo włosy ręką i wyszłam powoli z pokoju. Zajrzałam do sypialni, ale wszystko było nietknięte. Ubrania leżały porozrzucane na podłodze, a zmięta pościel zwisała częściowo z łóżka. Sprawdziłam garderobę i zbiegłam na dół, chodź sprawdzanie pomieszczeń nie przyszło mi z łatwością, mogłam stwierdzić, że dom był pusty. Wzięłam kilka głębokich oddechów i nalałam sobie szklankę zimnej wody. Płyn ochłodził moje gardło, a serce zaczynało zwalniać. Jednak ktoś był tam. Nie mogłam zrozumieć, komu zależało na moim strachu. Miałam ochotę zwinąć się w kłębek pod kołdrą i zadzwonić po Jaidon'a, ale umówiłam się z Justin'em i musiałam iść na spotkanie. Może mój przyjaciel był w stanie, spojrzeć na całą tę sytuację trzeźwo. Nie chciałam martwić Jai'a, więc postanowiłam  nie informować go na razie o zaistniałej sytuacji.
      Wyszłam z domu i zamknęłam dokładnie drzwi. Powtórzyłam czynność sprzed piętnastu minut i wyjechałam z podjazdu. Do studia miałam około dwudziestu minut drogi. Włączyłam radio, a z głośników rozbrzmiał hit Guns N' Roses November Rain. Wsłuchałam się w dźwięk muzyki i jechałam dobrze mi znaną drogą na spotkanie z moim aniołem.

***

     Justin siedział na wysokim krześle, nucąc jakąś nieznaną mi melodię. Spojrzał na mnie i obdarzył szczerym uśmiechem, który próbowałam odwzajemnić, ale na mojej twarzy pojawił się jedynie grymas. Chłopak chyba wyczuł mój dziwny nastrój i patrzył na mnie podejrzliwie. 
-O co chodzi?- spytał głosem starszego brata.
-Nie wiem od czego zacząć.- Westchnęłam, bo nie chciałam powtarzać wszystkich rzeczy, które zdarzyły się w tamtym dniu. 
-Jak to mówią, mamy czas.- Wskazał ręką krzesło, na którym usiadłam.
     Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam opowiadać Justin'owi ze szczegółami, co zaszło rano. Jego oczy robiły się coraz większe i patrzył na mnie przerażonym wzrokiem, jakby chciał spytać czy żartuje, ale doskonale znał odpowiedzieć. 
-I nic nie zrobiliście?!- Justin wstał.
-Co mieliśmy zrobić?- spytałam patrząc prosto w jego oczy.
-Ja...nie wiem, ale mogło ci się coś stać.
-Ale nic się nie stało.
-Ale mogło, nie zniósłbym tego.
     Ześlizgnęłam się z miejsca, na którym siedziałam, a Justin podszedł do mnie i wtulił swoją twarz w moje włosy. Przyciągnął mnie mocno do siebie i poczułam się jak jego młodsza siostra, chociaż wcale nie był ode mnie wyższy. 
-Kocham cię- wyszeptał mi do ucha.
-Ja ciebie też- odpowiedziałem.
     Z chłopakiem łączyła mnie niezwykła więź, nie byliśmy spokrewnieni, ale kochaliśmy się jak rodzeństwie i nie było w tym żadnych podtekstów. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Jeśli ktoś nie wierzył w przyjaźń damsko-męską, byliśmy świetnym przykładem, że owa jednak istnieje. Justin zawsze powtarzał, że media nie mogą stworzyć czegoś, czego nie ma, a ja mu wierzyłam i okazało się, że miał rację. Dziennikarze przestali się nami interesować, kiedy z plotek zaczęliśmy się śmiać. Jeżeli nie przeszkadza ci jakiś fakt, który powinien cię zawstydzać, świat przestaje się tobą interesować.
    Chłopak odsunął się ode mnie i sięgnął po kartkę leżącą na blacie. Na papierze widniały linijki tekstu, wiele kreśleń i ślady po kubku od kawy. Przyjrzałam się dokładnie słowom.

Miłość jest jak chwytliwa melodia,
której nie potrafisz pozbyć się z głowy.

-To nasza piosenka?- spytałam zaskoczona.
-Co?- Spojrzał na kartkę.- Nie to, zobacz drugą stronę.

Słowa ranią tak jak nóż 
Kilka nie potrzebnych zdań 
Może zniszczyć czyjś świat 
Echo obelg jest gdzieś w nas
I zostaje na długi czas 

Czy dobroć jest gdzieś tam? 
W tobie
Pomyśl ile mógłbyś dać 
Dla innych 
Dla innych 


     Te słowa miały znaczenie, te słowa niosły ze sobą przesłanie i takie piosenki, które miały sens, chciałam śpiewać. Zawsze, kiedy siadałam nad kartką papieru chciałam, żeby to, co stworzę działa na moich fanów,żeby poruszały ich serce, żeby zmuszały ich do przemyśleń. Nie chciałabym dowiedzieć się, że ktoś, kogo byłam idolką, potrafi krzywdzić innych ludzie, czułabym się wtedy niepotrzebna.
-I jak cię się podoba?- spytał Justin.
-Jest idealna.
-Tak myślałem, że ci się spodoba.
-Jest mi bardzo bliska.
-Wiem Demi- odpowiedział łagodnym tonem.
     Justin podszedł do gitary, którą utrzymywał stoik i wziął instrument. Usiadł na blacie stołu i zaczął poruszać palcami po gryfie, a w studiu rozbrzmiała piękna melodia. Moje uszy wyłapywały najcichsze dźwięki, głos Justin'a sprawiał, że rozpływałam się. Śpiewał jak anioł, który wiele przeszedł i teraz chciał uskrzydlić innych. Poczułam jak pojedyncza łza, spłynęła mi po policzku.
     Chłopak odłożył instrument i otarł wierzchem dłoni, moją twarz. Uśmiechnęłam się do niego pogodnie. Sięgnęłam po nuty, weszłam do pomieszczenia za szybą i usiadłam przy keyboardzie. Rozłożyłam kartki przed sobą i zaczęłam grać. Moje palce prześlizgiwały się po klawiszach. Obok mnie pojawił się Justin i zaczął śpiewać pierwszą zwrotkę. Dołączyłam do niego w refrenie, a nasze głosy stworzyły pełną harmonię. Chłopak przestał śpiewać, kiedy zaczęła się druga zwrotka, mój głos wypełnił pomieszczenie, a ściany wzmocniły dźwięk.
-Zapomniałem jak ogromną siłę ma Twój głos.
-Nie wygłupiaj się Jus. - Udałam, że walę go w ramię.
-Dems, to bolało!
-No jasne, weźmy się lepiej do pracy, bo Jai właśnie mi napisał, że porywa mnie dzisiaj na kolację.- Wyciągnęłam ku niemy rękę, żeby pokazać mu wiadomość.
-Myślałem, że dzisiaj gdzieś wyjdziemy razem- powiedział smutnym głosem.
-No wiesz, możemy wyjść, ale...-zaczęłam zakłopotana.
-Żartowałem! Spokojnie, jakbym chciał się z tobą spotkać, to wszedłbym do twojego pokoju przez okno, kupił wielkie czipsy, a Jai nawet by nie zauważył, w końcu jestem fioletowym ninją!

***
SPOJLERY NA @ykmheartbyheart




sobota, 1 lutego 2014

Rozdział II "Mój brat Justin."

         Jai przed wyjściem do pracy zapytał mnie milion razy czy na pewno sama sobie poradzę i mimo że miałam ogromną ochotę poprosić go, żeby został, nie zrobiłam tego. Chłopak był szefem wytwórni płytowej, którą odziedziczył po ojcu, który zmarł. Jaidon nigdy nie utrzymywał z nim żadnych kontaktów, a spadek był prawdopodobnie rekompensatą za przeszłość. Wiedziałam jedynie, że jego tata cały swój czas poświęcał firmie, a Jai zostawał w domu z matką, która pewnego dnia wyjechała, mała dość życia jako kura domowa. Chłopak był już dorosły i nie czuł żalu do swojej mamy, wspominał ją jako kobietę ukrywającą smutek pod szerokim uśmiechem.
         Spotkałam ją w zeszłe wakacje. Mieszkała razem ze swoim nowym mężem w Sydney. Jaidon często rozmawiał z nią przez telefon, ale odległość między Los Angeles, a Australią stanowiła duży problem w spotkaniach. Gina wydawała się szczęśliwa z jej związku, ale równocześnie widziałam smutek w jej oczach za każdym razem , kiedy żegnała się ze swoim synem. Obwiniała siebie za to, że nie potrafiła zostać w domu, chociaż Jai zawsze mówił o niej jak o wspaniałej kobiecie i był z niej dumny.  Jaidon jednak nie mówił mi wszystkiego o swojej rozdzinie. Nie poznałam nigdy jego ojca ale czułam, że był tyranem. Mogłam się jedynie domyślać z wyrywków historii, kilku zdjęć i rozmów, jak skrzywdził swoją rodzinę, ale jednego byłam całkowicie pewna, przedłużanie pracy nie stanowiło największego problemu. Jai pomógł mi,kiedy sama nie radziłam sobie z własnym życiem, ale nigdy nie znalazłam się w sytuacji, kiedy mogłabym mu się odwdzięczyć. Jaidon zawsze neutralnie podchodził do tematu swojej rodziny, nie był wylewny, ale znałam go na tyle dobrze, żeby w pustce w oczach zobaczyć rozpacz. Oprócz tego chłopak opowiadał ze szczegółami o każdym incydencie w jego życiu.
      Znałam jego przyjaciół- Connor'a i Bradley'a. Pierwszy podchodził do życia z lekkością, nie przejmował się przyziemnymi rzeczami, drugi zawsze uśmiechnięty z dziecinna buzią potrafił rozśmieszyć człowieka nawet w najgorszej sytuacji. Jai zatrudnił ich w swojej firmie, dzięki czemu trójka przyjaciół dalej trzymała się razem. Często przychodzili do nas do domu, przynosząc masę jedzenia i filmy. Robiliśmy maratony filmowe. Po takich nocach wszystkie zmartwienia odchodziły gdzieś daleko, istniała tylko dana chwila.
     Con i Brad stali się również moimi przyjaciółmi. Widziałam jak pomagali Jaidon'owi w najgorszych momentach, nigdy go nie zawiedli. Z biegiem czas zaczęłam poznawać ich coraz lepiej i obdarzyłam zaufaniem. Często pary mają innych znajomych i tworzą granicę między sobą i przyjaciółmi. Wiedziałam, że stawianie murów szkodzi związkom, a więc Connor, Bradley, Jai i ja stworzyliśmy zgraną paczkę.
     Wyszłam z kuchni i poszłam na górę, żeby znaleźć jakieś odpowiednie ubranie. Musiałam napisać ostatni rozdział mojej książki i spotkać się z Justin'em, postanowiliśmy nagrać razem piosenkę. Biebs to kolejna osoba, która mimo moich problemów nie zostawiła mnie. Moja przeszłość pokazała mi, kto zawsze stanie za mną murem, a kto ucieknie. Wielu nie przeszło próby, ale część chciała mi pomóc i udało się.
     Po prawej od sypialni znajdowała się garderoba, do której weszłam. Zaczęłam przeglądać wieszaki pełne ubrań. Wzięłam zwykłe, ciemne dżinsy i przezroczystą koszule. Drzwi na końcu pomieszczenia prowadziły do mojego królestwa butów. Mogłam znaleźć tam wszystko, od sportowego obuwia do szpilek. Od razu wybrałam czerwone tenisówki i wyszłam. Kiedy znalazłam się w sypialni, rzuciłam rzeczy na łóżko i zaczęłam się przebierać. Zdjęłam kapcie, pidżamę i wsunęłam na siebie spodnie. Nałożyłam koszulę i zapięłam wszystkie guziki. Włożyłam buty i zawiązałam sznurowadła. Podniosłam szczotkę do włosów z podłogi i przeczesałam włosy. Byłam gotowa do pracy.
     Weszłam do mojego pokoju, gdzie stał komputer. Błękit ścian działał na mnie uspokajająco, na jednej ze ścian wisiały zdjęcia w białych ramkach. Uwielbiałam je oglądać, mogłam mieć blisko wszystkie ważne dla mnie osoby. Fotografie nie były pozowane, to po prostu spontaniczne zdjęcia z moją rodziną i przyjaciółmi. Na wprost wejścia stało moje biurko z laptopem, a po prawej stronie pod oknem wygodna kanapa. Czasami brałam długopis i zeszyt do ręki i potrafiłam spędzić całą noc tam, dopóki wszystkie słowa nie utworzyły całości.
     Odsunęłam krzesło i usiadłam. Włączyłam laptopa i po chwili otworzyłam program do pisania. Położyłam palce na klawiaturze i zaczęłam wystukiwać literki.

" Ludzie nie lubią szczęścia innych. Kiedy odnosiłam sukces, liczba moich wrogów wzrastała w szalonym tempie, ale moi fani podawali mi chusteczki, kiedy po moich policzkach spływały łzy. Wtedy zrozumiałam, że to dla nich muszę być silna, że to dla nich nie mogę się poddać. Przezwyciężyłam wszystkie nałogi, wygrałam z chorobą, teraz musiałam postawić jedynie kropkę nad "i". Nauczyłam się, że nigdy nie zadowolę wszystkich, ale jeśli będę dobrym człowiekiem, powinnam być z siebie dumna. Bóg dał mi dar, który powinnam wykorzystać jak najlepiej. Jeśli mi się w życiu udało, muszę pomóc innym. Nie każdego los rozpieszcza, a ja mogę cokolwiek zmienić. Celem w moim życiu stało się niesienie dobra, siły i pomocy dla każdego. Jeśli choć jedna osoba uśmiechnie się, dzięki mnie, będę szczęśliwa. Kocham was najmocniej na świecie i dziękuję, że nie zostawiliście mnie samej, jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi. Demi."

      Zapisałam szkic i weszłam na mojego e-maila. Wybrałam właściwi adres i czekałam aż plik się załaduje. Kliknęłam myszką i na moim ekranie pojawił się napis "wysłano". Skończyłam książkę, zostawiłam pewien rozdział w moim życiu za sobą, zrobiłam ostatni krok. Wygrałam i zamierzałam pomóc innym. Mogłam oczywiście nie wracać do przeszłości i nie pisać książki, która zawierała wszystko, nawet najbardziej intymne momenty, ale musiałam zrobić to dla moich fanów. Moją misją było przestrzeżenie ludzi przed popełnianiem moich błędów. Nie chciałam widzieć pociętych nadgarstków, które pokazywały ból, nie chciałam patrzeć na wychudzone dziewczyny, dążące do osiągnięcia perfekcyjnej figury, nie zniosłabym widoku nastolatek, które biorą narkotyki i niszczą swoje życie, biorą, czasami nawet za dużo. Może nie mogłam naprawić świata, ale zachowałabym się nie fair wobec moich fanów, nie dzieląc się z nimi moją historią.
     Zamknęłam wszystkie programy i wyłączyłam laptopa. Wstałam z krzesła i spojrzałam na zegarek, który wskazywał dziesiątą. Nawet nie zauważyłam jak czas szybko zleciał, a za pół godziny miałam spotkać się z Justin'em.
     Zbiegłam na dół i zabrałam swoją torebkę z kuchni. Zamknęłam pośpiesznie drzwi i wsiadłam do samochodu. Nagle usłyszałam " You haven't seen the last of me" i wyciągnęłam telefon z torebki.
-Słucham.
-Cześć Demi. Mogłabyś sprawdzić czy dałaś tytuł do ostatniego rozdziału, bo mi się nie wyświetla, a mogłem coś zepsuć, znasz mnie.- Usłyszałam śmiech mojego menadżera w słuchawce.
-No pewnie, zaraz do Ciebie oddzwonię.
      Rozłączyłam się i wybiegłam z samochodu, szarpałam się chwilę z zamkiem do drzwi, oczywiście, kiedy się śpieszyłam, on nie chciał ze mną współpracować. Popędziłam na górę i włączyłam laptopa. Otworzyłam program i nagle poczułam, że moje serce stanęło. Na samym końcu strony zobaczyłam to:

" Zostawiłaś przeszłość za sobą? Jesteś tego pewna Demi?" 

   ***






Jeśli chcecie czytać spojlery zapraszam do followania konta bloga: