piątek, 7 lutego 2014

Rozdział III "Miłość jest jak chwytliwa melodia, której nie potrafisz pozbyć się z głowy."

     Stałam jak sparaliżowania, wpatrując się w czerwony napis na ekranie. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Po kilku sekundach przetarłam oczy w nadziei, że to zdanie zniknie, ale nic się nie zmieniło. Słowa wryły się w moją czaszkę i odbijały się o nią bolącym echem. Przeczesałam nerwowo włosy ręką i wyszłam powoli z pokoju. Zajrzałam do sypialni, ale wszystko było nietknięte. Ubrania leżały porozrzucane na podłodze, a zmięta pościel zwisała częściowo z łóżka. Sprawdziłam garderobę i zbiegłam na dół, chodź sprawdzanie pomieszczeń nie przyszło mi z łatwością, mogłam stwierdzić, że dom był pusty. Wzięłam kilka głębokich oddechów i nalałam sobie szklankę zimnej wody. Płyn ochłodził moje gardło, a serce zaczynało zwalniać. Jednak ktoś był tam. Nie mogłam zrozumieć, komu zależało na moim strachu. Miałam ochotę zwinąć się w kłębek pod kołdrą i zadzwonić po Jaidon'a, ale umówiłam się z Justin'em i musiałam iść na spotkanie. Może mój przyjaciel był w stanie, spojrzeć na całą tę sytuację trzeźwo. Nie chciałam martwić Jai'a, więc postanowiłam  nie informować go na razie o zaistniałej sytuacji.
      Wyszłam z domu i zamknęłam dokładnie drzwi. Powtórzyłam czynność sprzed piętnastu minut i wyjechałam z podjazdu. Do studia miałam około dwudziestu minut drogi. Włączyłam radio, a z głośników rozbrzmiał hit Guns N' Roses November Rain. Wsłuchałam się w dźwięk muzyki i jechałam dobrze mi znaną drogą na spotkanie z moim aniołem.

***

     Justin siedział na wysokim krześle, nucąc jakąś nieznaną mi melodię. Spojrzał na mnie i obdarzył szczerym uśmiechem, który próbowałam odwzajemnić, ale na mojej twarzy pojawił się jedynie grymas. Chłopak chyba wyczuł mój dziwny nastrój i patrzył na mnie podejrzliwie. 
-O co chodzi?- spytał głosem starszego brata.
-Nie wiem od czego zacząć.- Westchnęłam, bo nie chciałam powtarzać wszystkich rzeczy, które zdarzyły się w tamtym dniu. 
-Jak to mówią, mamy czas.- Wskazał ręką krzesło, na którym usiadłam.
     Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam opowiadać Justin'owi ze szczegółami, co zaszło rano. Jego oczy robiły się coraz większe i patrzył na mnie przerażonym wzrokiem, jakby chciał spytać czy żartuje, ale doskonale znał odpowiedzieć. 
-I nic nie zrobiliście?!- Justin wstał.
-Co mieliśmy zrobić?- spytałam patrząc prosto w jego oczy.
-Ja...nie wiem, ale mogło ci się coś stać.
-Ale nic się nie stało.
-Ale mogło, nie zniósłbym tego.
     Ześlizgnęłam się z miejsca, na którym siedziałam, a Justin podszedł do mnie i wtulił swoją twarz w moje włosy. Przyciągnął mnie mocno do siebie i poczułam się jak jego młodsza siostra, chociaż wcale nie był ode mnie wyższy. 
-Kocham cię- wyszeptał mi do ucha.
-Ja ciebie też- odpowiedziałem.
     Z chłopakiem łączyła mnie niezwykła więź, nie byliśmy spokrewnieni, ale kochaliśmy się jak rodzeństwie i nie było w tym żadnych podtekstów. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Jeśli ktoś nie wierzył w przyjaźń damsko-męską, byliśmy świetnym przykładem, że owa jednak istnieje. Justin zawsze powtarzał, że media nie mogą stworzyć czegoś, czego nie ma, a ja mu wierzyłam i okazało się, że miał rację. Dziennikarze przestali się nami interesować, kiedy z plotek zaczęliśmy się śmiać. Jeżeli nie przeszkadza ci jakiś fakt, który powinien cię zawstydzać, świat przestaje się tobą interesować.
    Chłopak odsunął się ode mnie i sięgnął po kartkę leżącą na blacie. Na papierze widniały linijki tekstu, wiele kreśleń i ślady po kubku od kawy. Przyjrzałam się dokładnie słowom.

Miłość jest jak chwytliwa melodia,
której nie potrafisz pozbyć się z głowy.

-To nasza piosenka?- spytałam zaskoczona.
-Co?- Spojrzał na kartkę.- Nie to, zobacz drugą stronę.

Słowa ranią tak jak nóż 
Kilka nie potrzebnych zdań 
Może zniszczyć czyjś świat 
Echo obelg jest gdzieś w nas
I zostaje na długi czas 

Czy dobroć jest gdzieś tam? 
W tobie
Pomyśl ile mógłbyś dać 
Dla innych 
Dla innych 


     Te słowa miały znaczenie, te słowa niosły ze sobą przesłanie i takie piosenki, które miały sens, chciałam śpiewać. Zawsze, kiedy siadałam nad kartką papieru chciałam, żeby to, co stworzę działa na moich fanów,żeby poruszały ich serce, żeby zmuszały ich do przemyśleń. Nie chciałabym dowiedzieć się, że ktoś, kogo byłam idolką, potrafi krzywdzić innych ludzie, czułabym się wtedy niepotrzebna.
-I jak cię się podoba?- spytał Justin.
-Jest idealna.
-Tak myślałem, że ci się spodoba.
-Jest mi bardzo bliska.
-Wiem Demi- odpowiedział łagodnym tonem.
     Justin podszedł do gitary, którą utrzymywał stoik i wziął instrument. Usiadł na blacie stołu i zaczął poruszać palcami po gryfie, a w studiu rozbrzmiała piękna melodia. Moje uszy wyłapywały najcichsze dźwięki, głos Justin'a sprawiał, że rozpływałam się. Śpiewał jak anioł, który wiele przeszedł i teraz chciał uskrzydlić innych. Poczułam jak pojedyncza łza, spłynęła mi po policzku.
     Chłopak odłożył instrument i otarł wierzchem dłoni, moją twarz. Uśmiechnęłam się do niego pogodnie. Sięgnęłam po nuty, weszłam do pomieszczenia za szybą i usiadłam przy keyboardzie. Rozłożyłam kartki przed sobą i zaczęłam grać. Moje palce prześlizgiwały się po klawiszach. Obok mnie pojawił się Justin i zaczął śpiewać pierwszą zwrotkę. Dołączyłam do niego w refrenie, a nasze głosy stworzyły pełną harmonię. Chłopak przestał śpiewać, kiedy zaczęła się druga zwrotka, mój głos wypełnił pomieszczenie, a ściany wzmocniły dźwięk.
-Zapomniałem jak ogromną siłę ma Twój głos.
-Nie wygłupiaj się Jus. - Udałam, że walę go w ramię.
-Dems, to bolało!
-No jasne, weźmy się lepiej do pracy, bo Jai właśnie mi napisał, że porywa mnie dzisiaj na kolację.- Wyciągnęłam ku niemy rękę, żeby pokazać mu wiadomość.
-Myślałem, że dzisiaj gdzieś wyjdziemy razem- powiedział smutnym głosem.
-No wiesz, możemy wyjść, ale...-zaczęłam zakłopotana.
-Żartowałem! Spokojnie, jakbym chciał się z tobą spotkać, to wszedłbym do twojego pokoju przez okno, kupił wielkie czipsy, a Jai nawet by nie zauważył, w końcu jestem fioletowym ninją!

***
SPOJLERY NA @ykmheartbyheart




sobota, 1 lutego 2014

Rozdział II "Mój brat Justin."

         Jai przed wyjściem do pracy zapytał mnie milion razy czy na pewno sama sobie poradzę i mimo że miałam ogromną ochotę poprosić go, żeby został, nie zrobiłam tego. Chłopak był szefem wytwórni płytowej, którą odziedziczył po ojcu, który zmarł. Jaidon nigdy nie utrzymywał z nim żadnych kontaktów, a spadek był prawdopodobnie rekompensatą za przeszłość. Wiedziałam jedynie, że jego tata cały swój czas poświęcał firmie, a Jai zostawał w domu z matką, która pewnego dnia wyjechała, mała dość życia jako kura domowa. Chłopak był już dorosły i nie czuł żalu do swojej mamy, wspominał ją jako kobietę ukrywającą smutek pod szerokim uśmiechem.
         Spotkałam ją w zeszłe wakacje. Mieszkała razem ze swoim nowym mężem w Sydney. Jaidon często rozmawiał z nią przez telefon, ale odległość między Los Angeles, a Australią stanowiła duży problem w spotkaniach. Gina wydawała się szczęśliwa z jej związku, ale równocześnie widziałam smutek w jej oczach za każdym razem , kiedy żegnała się ze swoim synem. Obwiniała siebie za to, że nie potrafiła zostać w domu, chociaż Jai zawsze mówił o niej jak o wspaniałej kobiecie i był z niej dumny.  Jaidon jednak nie mówił mi wszystkiego o swojej rozdzinie. Nie poznałam nigdy jego ojca ale czułam, że był tyranem. Mogłam się jedynie domyślać z wyrywków historii, kilku zdjęć i rozmów, jak skrzywdził swoją rodzinę, ale jednego byłam całkowicie pewna, przedłużanie pracy nie stanowiło największego problemu. Jai pomógł mi,kiedy sama nie radziłam sobie z własnym życiem, ale nigdy nie znalazłam się w sytuacji, kiedy mogłabym mu się odwdzięczyć. Jaidon zawsze neutralnie podchodził do tematu swojej rodziny, nie był wylewny, ale znałam go na tyle dobrze, żeby w pustce w oczach zobaczyć rozpacz. Oprócz tego chłopak opowiadał ze szczegółami o każdym incydencie w jego życiu.
      Znałam jego przyjaciół- Connor'a i Bradley'a. Pierwszy podchodził do życia z lekkością, nie przejmował się przyziemnymi rzeczami, drugi zawsze uśmiechnięty z dziecinna buzią potrafił rozśmieszyć człowieka nawet w najgorszej sytuacji. Jai zatrudnił ich w swojej firmie, dzięki czemu trójka przyjaciół dalej trzymała się razem. Często przychodzili do nas do domu, przynosząc masę jedzenia i filmy. Robiliśmy maratony filmowe. Po takich nocach wszystkie zmartwienia odchodziły gdzieś daleko, istniała tylko dana chwila.
     Con i Brad stali się również moimi przyjaciółmi. Widziałam jak pomagali Jaidon'owi w najgorszych momentach, nigdy go nie zawiedli. Z biegiem czas zaczęłam poznawać ich coraz lepiej i obdarzyłam zaufaniem. Często pary mają innych znajomych i tworzą granicę między sobą i przyjaciółmi. Wiedziałam, że stawianie murów szkodzi związkom, a więc Connor, Bradley, Jai i ja stworzyliśmy zgraną paczkę.
     Wyszłam z kuchni i poszłam na górę, żeby znaleźć jakieś odpowiednie ubranie. Musiałam napisać ostatni rozdział mojej książki i spotkać się z Justin'em, postanowiliśmy nagrać razem piosenkę. Biebs to kolejna osoba, która mimo moich problemów nie zostawiła mnie. Moja przeszłość pokazała mi, kto zawsze stanie za mną murem, a kto ucieknie. Wielu nie przeszło próby, ale część chciała mi pomóc i udało się.
     Po prawej od sypialni znajdowała się garderoba, do której weszłam. Zaczęłam przeglądać wieszaki pełne ubrań. Wzięłam zwykłe, ciemne dżinsy i przezroczystą koszule. Drzwi na końcu pomieszczenia prowadziły do mojego królestwa butów. Mogłam znaleźć tam wszystko, od sportowego obuwia do szpilek. Od razu wybrałam czerwone tenisówki i wyszłam. Kiedy znalazłam się w sypialni, rzuciłam rzeczy na łóżko i zaczęłam się przebierać. Zdjęłam kapcie, pidżamę i wsunęłam na siebie spodnie. Nałożyłam koszulę i zapięłam wszystkie guziki. Włożyłam buty i zawiązałam sznurowadła. Podniosłam szczotkę do włosów z podłogi i przeczesałam włosy. Byłam gotowa do pracy.
     Weszłam do mojego pokoju, gdzie stał komputer. Błękit ścian działał na mnie uspokajająco, na jednej ze ścian wisiały zdjęcia w białych ramkach. Uwielbiałam je oglądać, mogłam mieć blisko wszystkie ważne dla mnie osoby. Fotografie nie były pozowane, to po prostu spontaniczne zdjęcia z moją rodziną i przyjaciółmi. Na wprost wejścia stało moje biurko z laptopem, a po prawej stronie pod oknem wygodna kanapa. Czasami brałam długopis i zeszyt do ręki i potrafiłam spędzić całą noc tam, dopóki wszystkie słowa nie utworzyły całości.
     Odsunęłam krzesło i usiadłam. Włączyłam laptopa i po chwili otworzyłam program do pisania. Położyłam palce na klawiaturze i zaczęłam wystukiwać literki.

" Ludzie nie lubią szczęścia innych. Kiedy odnosiłam sukces, liczba moich wrogów wzrastała w szalonym tempie, ale moi fani podawali mi chusteczki, kiedy po moich policzkach spływały łzy. Wtedy zrozumiałam, że to dla nich muszę być silna, że to dla nich nie mogę się poddać. Przezwyciężyłam wszystkie nałogi, wygrałam z chorobą, teraz musiałam postawić jedynie kropkę nad "i". Nauczyłam się, że nigdy nie zadowolę wszystkich, ale jeśli będę dobrym człowiekiem, powinnam być z siebie dumna. Bóg dał mi dar, który powinnam wykorzystać jak najlepiej. Jeśli mi się w życiu udało, muszę pomóc innym. Nie każdego los rozpieszcza, a ja mogę cokolwiek zmienić. Celem w moim życiu stało się niesienie dobra, siły i pomocy dla każdego. Jeśli choć jedna osoba uśmiechnie się, dzięki mnie, będę szczęśliwa. Kocham was najmocniej na świecie i dziękuję, że nie zostawiliście mnie samej, jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi. Demi."

      Zapisałam szkic i weszłam na mojego e-maila. Wybrałam właściwi adres i czekałam aż plik się załaduje. Kliknęłam myszką i na moim ekranie pojawił się napis "wysłano". Skończyłam książkę, zostawiłam pewien rozdział w moim życiu za sobą, zrobiłam ostatni krok. Wygrałam i zamierzałam pomóc innym. Mogłam oczywiście nie wracać do przeszłości i nie pisać książki, która zawierała wszystko, nawet najbardziej intymne momenty, ale musiałam zrobić to dla moich fanów. Moją misją było przestrzeżenie ludzi przed popełnianiem moich błędów. Nie chciałam widzieć pociętych nadgarstków, które pokazywały ból, nie chciałam patrzeć na wychudzone dziewczyny, dążące do osiągnięcia perfekcyjnej figury, nie zniosłabym widoku nastolatek, które biorą narkotyki i niszczą swoje życie, biorą, czasami nawet za dużo. Może nie mogłam naprawić świata, ale zachowałabym się nie fair wobec moich fanów, nie dzieląc się z nimi moją historią.
     Zamknęłam wszystkie programy i wyłączyłam laptopa. Wstałam z krzesła i spojrzałam na zegarek, który wskazywał dziesiątą. Nawet nie zauważyłam jak czas szybko zleciał, a za pół godziny miałam spotkać się z Justin'em.
     Zbiegłam na dół i zabrałam swoją torebkę z kuchni. Zamknęłam pośpiesznie drzwi i wsiadłam do samochodu. Nagle usłyszałam " You haven't seen the last of me" i wyciągnęłam telefon z torebki.
-Słucham.
-Cześć Demi. Mogłabyś sprawdzić czy dałaś tytuł do ostatniego rozdziału, bo mi się nie wyświetla, a mogłem coś zepsuć, znasz mnie.- Usłyszałam śmiech mojego menadżera w słuchawce.
-No pewnie, zaraz do Ciebie oddzwonię.
      Rozłączyłam się i wybiegłam z samochodu, szarpałam się chwilę z zamkiem do drzwi, oczywiście, kiedy się śpieszyłam, on nie chciał ze mną współpracować. Popędziłam na górę i włączyłam laptopa. Otworzyłam program i nagle poczułam, że moje serce stanęło. Na samym końcu strony zobaczyłam to:

" Zostawiłaś przeszłość za sobą? Jesteś tego pewna Demi?" 

   ***






Jeśli chcecie czytać spojlery zapraszam do followania konta bloga: 




piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział I "Powrót do przeszłości."

         Za każdym razem, kiedy słyszałam jego głos, dreszcze przechodziły przez całe moje ciało i czułam ciepło, które rozgrzewało mnie od środka. Wiele związków, po krótkim czasie, wypalało się, jednak z nami była zupełnie inaczej. Z każdym dniem odkrywałam Jaidon'a na nowo, kochałam go coraz mocniej, starałam się być dla niego idealną dziewczyną, na której zawsze mógł polegać. Chciałam, żeby na jego twarzy zawsze gościł szczery uśmiech, żebym nigdy go nie zawiodła.
-Witaj książę.- Posłałam mu ciepły uśmiech.
-Zapraszam królewnę na królewskie śniadanie.- Ukłonił się teatralnie.
-Daj mi chwilkę, zaraz przyjdę.
          Otworzyłam drzwi do łazienki i zostawiłam mojego chłopaka w przedpokoju. Pomieszczenie do, którego weszłam było naprawdę duże, ale nie posiadało żadnych okien. Czułabym się z nimi niekomfortowo, mimo że dookoła naszego domu znajdował się ogromny ogród, a wysoki na dwa metry płot oddzielał naszą posiadłość od świata zewnętrznego.
          Błękit ścian i białe meble miały na mnie kojący wpływ. Zdjęłam kapcie i stanęłam bosymi stopami na niebieskim, grubym dywanie, który leżał na jasnych kafelkach. Był bardzo miękki i sprawiał, że pomieszczenie stało się przytulne.
           Podeszłam do umywalki i odkręciłam kran, z którego wyleciał strumień ciepłej wody, którą nabrałam w dłonie i przemyłam nią twarz. Sięgnęłam po ręcznik i dokładnie ją wytarłam. Nałożyłam pastę na szczoteczkę, umyłam zęby i wypukałam usta. Ukucnęłam i otworzyłam szafkę, serce przestało na chwilę bić w mojej piersi. Poczułam kropelki potu, które pojawiły się na moim czole. Cała zesztywniałam i momentalnie zrobiło mi się zimno. Na półce na wprost leżał mój stary pamiętnik. To było niemożliwe, razem z Jai'em schowaliśmy go w piwnicy, żebym nigdy nie musiała wracać do bolesnych wspomnień. Odrętwiałą ręką sięgnęłam po zeszyt, ale strona, na której był otwarty sprawiła, że do oczu zaczęły cisnąć mi się łzy.

" 11 lipca 2011 rok. 

Znowu. Znowu to zrobiłam. Wzięłam. Znowu wzięłam, ale dla kogo mam przestać? Nikt mnie nie chce, nikt mnie nie potrzebuje. Czasami chcę wziąć za dużą dawkę, ale jestem tchórzem i nie robię tego. Kręci mi się w głowie, wszystko się rozpływa. On też. Niby siedzi koło mnie, ale jakby był, gdzieś daleko, nieosiągalny. Czasami wydaje mi się, że on jest ze mną tylko dlatego, żeby mieć na kolejne działki. Gdyby mnie kochał, nie siedziałabym teraz tutaj. Z jednej strony go nienawidzę, ale z drugiej wciąż go kocham. Nie wiem co ma zrobić. Oprócz niego, nie mam już nikogo. Chociaż jego tak naprawdę też nie ma.

Jestem sama.

Sama."


       Przeciągnęłam mocno nosem i otarłam łzy z policzków. Pamiętam dobrze dzień, w którym to napisałam, mimo że nie byłam do końca "trzeźwa". Nie chciałam do tego wracać, ale obrazy zaczęły się pojawiać w mojej głowie, jakby wcześniej blokowała je jakaś niewidzialna blokada, którą zniszczył pamiętnik.
        Usłyszałam pukanie do drzwi i zamknęłam z impetem zeszyt.
-Demi, wszystko w porządku?- spytał zdenerwowany Jai.
       Wstałam powoli, czułam się jakby spadł na mnie ogromny ciężar, ciężar wspomnień. Otworzyłam drzwi i spojrzałam smutno na Jaidon'a. Chłopak od razu złapał mnie w ramiona i ścisnął mocno.
-Co się stało?- spytał przestraszony.
        Odsunęłam się na chwilę od niego i wyciągnęłam rękę w pamiętnikiem przed siebie. Chłopak spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Dlaczego to przyniosłaś? Obiecałaś, że...-Przyłożyłam mu palec do ust.
-Nie przyniosłam tego- wyszeptałam.
-Demi...
-Jai, nie wiem skąd to się wzięło, znalazłam to w szafce.
-Nie ruszałem...
-Wiem Jai.- Wyprzedziłam go z odpowiedzią.
-Nie ważne skąd to się wzięło, zaraz odniosę to na miejsce, a ty idź zjeść śniadanie.
       Wziął pamiętnik z mojej dłoni i pocałował mnie w czoło. Jeszcze chwilę patrzyłam aż Jaidon zniknął w drzwiach pod schodami i poszłam do kuchni.
        Na wyspie leżał talerz z naleśnikami polanymi malinowym sosem. Najpierw jednak sięgnęłam po kubek i nalałam sobie wody z dzbanka. Zawsze jak płakałam, nie potrafiłam od razu później przełknąć ani kęsa, zanim się niczego nie napiłam.
       Wzięłam kilka głębokich oddechów i usiadłam na wysokim krześle. Od samego patrzenia ślinka napłynęła mi do ust. Ukroiłam kawałek i zjadłam ze smakiem. To wspaniałe uczucia móc delektować się posiłkiem, kiedyś był to dla mnie koszmar. Jednak wszystko się zmieniło, a ja wolałam nową Demi.
        Kiedy odstawiałam talerz do zlewu, w kuchni zjawił się Jai.
-To naprawdę dziwne- powiedział.
-Dlaczego?- spytałam z zaciekawieniem, chociaż później zrozumiałam, że to najgłupsze pytanie w naszej sytuacji, które mogłam zadać.
-Wszystko wygląda jak nienaruszone, nie mam pojęcia jak twój pamiętnik mógł znaleźć w łazience.
-Może nie wszystkie schowaliśmy?
-Nawet jakby, chociaż jestem pewny, że schowaliśmy, to co robiłby w łazience? Gdybyś znalazła go w swoim pokoju, za łóżkiem, byłoby to dziwne, ale do wytłumaczenia.
-Co zrobimy?
-Zadzwońmy na policję.
-I co oni zrobią? Będą szukać jakiegoś człowieka, który przełożył mój zeszyt?- spytałam sarkastycznie.
-Boję się o ciebie Demi. Zobacz jak zareagowałaś dzisiaj, nie chcę, żeby to się powtórzyło.
-Nie powtórzy, na pewno jest na to jakieś logiczne wytłumaczenie.
-Mam nadzieję.
          Złapał mnie w pasie i pocałował delikatnie w usta. Udawałam spokojną, chociaż tak naprawdę zaczynałam myśleć, że zwariowałam i sama przyniosłam ten pamiętnik.

***

Znacie zasady:) 
10 komentarzy = nowy rozdział 

Chciałam podziękować dziewczynom, które prosiły o ten rozdział, to mnie naprawdę motywuje.

Zobaczcie jakie moje skarby są wspaniałe:





MACIE JAKIEŚ PYTANIA? 
ŚMIAŁO PISZCIE DO MNIE NA TWITTER'A:

A moje opowiadanie znajdziecie również na moim wattpadzie:


ZAPRASZAM NA MOJE DRUGIE #FF O JANOSKIANS 


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Prolog "Miłość to lina ratunkowa."

     Nareszcie potrafiłam żyć. Pozbyłam się wszystkich rzeczy, które stawały na mojej drodze do szczęścia. Anoreksja połączona z bulimią sprawiła, że rodzinne spotkania przerodziły się w koszmar chowania jedzenia pod stołem. Nie mogłam przełknąć nawet najmniejszego kęsa.
     Narkotyki zniszczyły moje relacje z innymi. Moim celem było tylko zdobycie kolejnej dawki. Moja lista problemów miała wiele pozycji, ale uwolniłam się od nich. Wreszcie sama kontrolowałam swoje życie. Decydowałam o każdym kroku, nic nie stawało już na mojej drodze do marzeń.
     Powodem mojej zmiany był mój anioł stróż, który wcale nie miał skrzydeł. Każdego dnia powtarzał mi, że jestem silna, że mam dla kogo walczyć. Sława mnie zniszczyła, on mnie naprawił. Stał się moim powodem uśmiechu, ale najważniejsze, co dla mnie zrobił to, to że mówił, że muszę w sobie znaleźć źródło siły, bo jego kiedyś zabraknie, a on nie pozwoli, żebym była od kogoś zależna.
    Moim aniołem został Jai, jemu zawdzięczam wszystko.
    Obudziłam się i przeciągnęłam. Spojrzałam na miejsce obok mnie, ale było puste. Jaidon musiał wstać wcześniej. Słyszałam świergot ptaków za oknem, wprawiał mnie w wesoły nastrój. Promienie słońca sięgały aż do śnieżnobiałej pościeli. Uśmiechnęłam się sama do siebie, wyobrażając Jai'a szykującego dla nas śniadanie. Pewnie wlewał właśnie na rozgrzaną patelnię ciasto do naleśników, a w oddzielnym garnuszku podgrzewał maliny.
    Usiadłam i zsunęłam z siebie kołdrę. Rozejrzałam się po pokoju. Dookoła leżały rozrzucone ubrania, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Czułam jego obecność, nawet jak nie był przy mnie.
    To Jai wybierał czerwony kolor ścian i łóżko z czarną zdobioną ramą z tyłu. Nic poza tymi meblami nie znajdowało się w naszej sypialni.
     Wsunęłam stopy do kapci i wyszłam z pokoju. Zeszłam schodami na dół, żeby znaleźć mojego chłopaka. Zajrzałam do kuchni i jak podejrzewałam, przygotowywał śniadanie, jednak nie zamierzałam ujawniać tego,że wstałam.
    Podeszłam na palcach do łazienki, ale poczułam dłonie na moich oczach.
-Dzień dobry księżniczko- mruknął mi do ucha Jai.


***



Więc oto prolog. Jeśli macie jakieś pytania zapraszam na twitter. 
Wasza @skipakamyboy 


Jeśli ktoś chce być informowanym, zapraszam do zakładki "Informowani."
Kolejny rozdział ukaże się, jeśli pod postem będzie 10 komentarzy. :) 
Dla was to chwila, a mnie naprawdę motywuje.