Wyszłam z domu i zamknęłam dokładnie drzwi. Powtórzyłam czynność sprzed piętnastu minut i wyjechałam z podjazdu. Do studia miałam około dwudziestu minut drogi. Włączyłam radio, a z głośników rozbrzmiał hit Guns N' Roses November Rain. Wsłuchałam się w dźwięk muzyki i jechałam dobrze mi znaną drogą na spotkanie z moim aniołem.
***
Justin siedział na wysokim krześle, nucąc jakąś nieznaną mi melodię. Spojrzał na mnie i obdarzył szczerym uśmiechem, który próbowałam odwzajemnić, ale na mojej twarzy pojawił się jedynie grymas. Chłopak chyba wyczuł mój dziwny nastrój i patrzył na mnie podejrzliwie.
-O co chodzi?- spytał głosem starszego brata.
-Nie wiem od czego zacząć.- Westchnęłam, bo nie chciałam powtarzać wszystkich rzeczy, które zdarzyły się w tamtym dniu.
-Jak to mówią, mamy czas.- Wskazał ręką krzesło, na którym usiadłam.
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam opowiadać Justin'owi ze szczegółami, co zaszło rano. Jego oczy robiły się coraz większe i patrzył na mnie przerażonym wzrokiem, jakby chciał spytać czy żartuje, ale doskonale znał odpowiedzieć.
-I nic nie zrobiliście?!- Justin wstał.
-Co mieliśmy zrobić?- spytałam patrząc prosto w jego oczy.
-Ja...nie wiem, ale mogło ci się coś stać.
-Ale nic się nie stało.
-Ale mogło, nie zniósłbym tego.
Ześlizgnęłam się z miejsca, na którym siedziałam, a Justin podszedł do mnie i wtulił swoją twarz w moje włosy. Przyciągnął mnie mocno do siebie i poczułam się jak jego młodsza siostra, chociaż wcale nie był ode mnie wyższy.
-Kocham cię- wyszeptał mi do ucha.
-Ja ciebie też- odpowiedziałem.
Z chłopakiem łączyła mnie niezwykła więź, nie byliśmy spokrewnieni, ale kochaliśmy się jak rodzeństwie i nie było w tym żadnych podtekstów. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Jeśli ktoś nie wierzył w przyjaźń damsko-męską, byliśmy świetnym przykładem, że owa jednak istnieje. Justin zawsze powtarzał, że media nie mogą stworzyć czegoś, czego nie ma, a ja mu wierzyłam i okazało się, że miał rację. Dziennikarze przestali się nami interesować, kiedy z plotek zaczęliśmy się śmiać. Jeżeli nie przeszkadza ci jakiś fakt, który powinien cię zawstydzać, świat przestaje się tobą interesować.
Chłopak odsunął się ode mnie i sięgnął po kartkę leżącą na blacie. Na papierze widniały linijki tekstu, wiele kreśleń i ślady po kubku od kawy. Przyjrzałam się dokładnie słowom.
Miłość jest jak chwytliwa melodia,
której nie potrafisz pozbyć się z głowy.
-To nasza piosenka?- spytałam zaskoczona.
-Co?- Spojrzał na kartkę.- Nie to, zobacz drugą stronę.
Słowa ranią tak jak nóż
Kilka nie potrzebnych zdań
Może zniszczyć czyjś świat
Echo obelg jest gdzieś w nas
I zostaje na długi czas
Czy dobroć jest gdzieś tam?
W tobie
Pomyśl ile mógłbyś dać
Dla innych
Dla innych
Te słowa miały znaczenie, te słowa niosły ze sobą przesłanie i takie piosenki, które miały sens, chciałam śpiewać. Zawsze, kiedy siadałam nad kartką papieru chciałam, żeby to, co stworzę działa na moich fanów,żeby poruszały ich serce, żeby zmuszały ich do przemyśleń. Nie chciałabym dowiedzieć się, że ktoś, kogo byłam idolką, potrafi krzywdzić innych ludzie, czułabym się wtedy niepotrzebna.
-I jak cię się podoba?- spytał Justin.
-Jest idealna.
-Tak myślałem, że ci się spodoba.
-Jest mi bardzo bliska.
-Wiem Demi- odpowiedział łagodnym tonem.
Justin podszedł do gitary, którą utrzymywał stoik i wziął instrument. Usiadł na blacie stołu i zaczął poruszać palcami po gryfie, a w studiu rozbrzmiała piękna melodia. Moje uszy wyłapywały najcichsze dźwięki, głos Justin'a sprawiał, że rozpływałam się. Śpiewał jak anioł, który wiele przeszedł i teraz chciał uskrzydlić innych. Poczułam jak pojedyncza łza, spłynęła mi po policzku.
Chłopak odłożył instrument i otarł wierzchem dłoni, moją twarz. Uśmiechnęłam się do niego pogodnie. Sięgnęłam po nuty, weszłam do pomieszczenia za szybą i usiadłam przy keyboardzie. Rozłożyłam kartki przed sobą i zaczęłam grać. Moje palce prześlizgiwały się po klawiszach. Obok mnie pojawił się Justin i zaczął śpiewać pierwszą zwrotkę. Dołączyłam do niego w refrenie, a nasze głosy stworzyły pełną harmonię. Chłopak przestał śpiewać, kiedy zaczęła się druga zwrotka, mój głos wypełnił pomieszczenie, a ściany wzmocniły dźwięk.
-Zapomniałem jak ogromną siłę ma Twój głos.
-Nie wygłupiaj się Jus. - Udałam, że walę go w ramię.
-Dems, to bolało!
-No jasne, weźmy się lepiej do pracy, bo Jai właśnie mi napisał, że porywa mnie dzisiaj na kolację.- Wyciągnęłam ku niemy rękę, żeby pokazać mu wiadomość.
-Myślałem, że dzisiaj gdzieś wyjdziemy razem- powiedział smutnym głosem.
-No wiesz, możemy wyjść, ale...-zaczęłam zakłopotana.
-Żartowałem! Spokojnie, jakbym chciał się z tobą spotkać, to wszedłbym do twojego pokoju przez okno, kupił wielkie czipsy, a Jai nawet by nie zauważył, w końcu jestem fioletowym ninją!
***
SPOJLERY NA @ykmheartbyheart
Chłopak odsunął się ode mnie i sięgnął po kartkę leżącą na blacie. Na papierze widniały linijki tekstu, wiele kreśleń i ślady po kubku od kawy. Przyjrzałam się dokładnie słowom.
Miłość jest jak chwytliwa melodia,
której nie potrafisz pozbyć się z głowy.
-To nasza piosenka?- spytałam zaskoczona.
-Co?- Spojrzał na kartkę.- Nie to, zobacz drugą stronę.
Słowa ranią tak jak nóż
Kilka nie potrzebnych zdań
Może zniszczyć czyjś świat
Echo obelg jest gdzieś w nas
I zostaje na długi czas
Czy dobroć jest gdzieś tam?
W tobie
Pomyśl ile mógłbyś dać
Dla innych
Dla innych
Te słowa miały znaczenie, te słowa niosły ze sobą przesłanie i takie piosenki, które miały sens, chciałam śpiewać. Zawsze, kiedy siadałam nad kartką papieru chciałam, żeby to, co stworzę działa na moich fanów,żeby poruszały ich serce, żeby zmuszały ich do przemyśleń. Nie chciałabym dowiedzieć się, że ktoś, kogo byłam idolką, potrafi krzywdzić innych ludzie, czułabym się wtedy niepotrzebna.
-I jak cię się podoba?- spytał Justin.
-Jest idealna.
-Tak myślałem, że ci się spodoba.
-Jest mi bardzo bliska.
-Wiem Demi- odpowiedział łagodnym tonem.
Justin podszedł do gitary, którą utrzymywał stoik i wziął instrument. Usiadł na blacie stołu i zaczął poruszać palcami po gryfie, a w studiu rozbrzmiała piękna melodia. Moje uszy wyłapywały najcichsze dźwięki, głos Justin'a sprawiał, że rozpływałam się. Śpiewał jak anioł, który wiele przeszedł i teraz chciał uskrzydlić innych. Poczułam jak pojedyncza łza, spłynęła mi po policzku.
Chłopak odłożył instrument i otarł wierzchem dłoni, moją twarz. Uśmiechnęłam się do niego pogodnie. Sięgnęłam po nuty, weszłam do pomieszczenia za szybą i usiadłam przy keyboardzie. Rozłożyłam kartki przed sobą i zaczęłam grać. Moje palce prześlizgiwały się po klawiszach. Obok mnie pojawił się Justin i zaczął śpiewać pierwszą zwrotkę. Dołączyłam do niego w refrenie, a nasze głosy stworzyły pełną harmonię. Chłopak przestał śpiewać, kiedy zaczęła się druga zwrotka, mój głos wypełnił pomieszczenie, a ściany wzmocniły dźwięk.
-Zapomniałem jak ogromną siłę ma Twój głos.
-Nie wygłupiaj się Jus. - Udałam, że walę go w ramię.
-Dems, to bolało!
-No jasne, weźmy się lepiej do pracy, bo Jai właśnie mi napisał, że porywa mnie dzisiaj na kolację.- Wyciągnęłam ku niemy rękę, żeby pokazać mu wiadomość.
-Myślałem, że dzisiaj gdzieś wyjdziemy razem- powiedział smutnym głosem.
-No wiesz, możemy wyjść, ale...-zaczęłam zakłopotana.
-Żartowałem! Spokojnie, jakbym chciał się z tobą spotkać, to wszedłbym do twojego pokoju przez okno, kupił wielkie czipsy, a Jai nawet by nie zauważył, w końcu jestem fioletowym ninją!
***
SPOJLERY NA @ykmheartbyheart